Wojciech Malajkat: Próbowałem nie mieć obciążenia w postaci tego, że Miłosz miał Nobla i był wielkim poetą. Czytając wiele o moim bohaterze i rozmawiając z kolegami, zacząłem chcieć go odbrązowić. Wydawał mi się bardzo nieprzystępny, bardzo na jakiś wysokościach, a okazało się, że to jest porządny facet. No i próbowałem robić wszystko, żeby go polubić, żeby właśnie z tego cokołu go zestawić. Nie strącić, a zestawić. Nadać te ludzkie cechy. Ja nie poznałem nigdy Czesława Miłosza. Widziałem go tylko w telewizji – bardzo posągowego pana z tym Noblem, który właściwie go obciążał bardziej, niż mu pomagał w czymś. Ale jakoś specjalnie się tym nie przejmowałem. Postanowiłem połączyć Malajkata z Miłoszem i tak wyszło.