Andrzej Seweryn: To przedstawienie opowiada o spotkaniu Miłosza z Gombrowiczem, ale ich żon również.
To spotkanie opowiada o spotkaniu Herberta z Miłoszem, ale tam jest też kobieta, żona Miłosza. I podkreśliła to dziś po spektaklu Anna Cieślak, że to jest też przedstawienie
o kobietach, o roli kobiet. Nie myślałem wcześniej o tym. Moim zdaniem to jest prawda. Okazuje się, że takie przedstawienie pozwala na najróżniejsze interpretacje.
Grażyna Barszczewska: Rola kobiet rzeczywiście jest niezwykła w tym przedstawieniu. Myślę, że nawet część tego Nobla należy się żonie Miłosza – Janinie, która jest jak wiadomo postacią autentyczną. Kobiety, które były tak zafascynowane twórczością mężów, dopingowały ich.
To były te dobre anioły. Pilnowały z wielkiego przekonania i miłości nie tylko rzeczy ważnych, ale i takich codziennych, które, jak wiadomo, też niosą ze sobą różne niespodzianki. Autor bardzo zabawnie pokazuje Ritę i Janinę, nie z namaszczeniem, przez co też jest to atrakcyjne przedstawienie. Te kobiety były wspaniałe.
Anna Cieślak: To, co było dla mnie niezwykłe przy pracy nad tym spektaklem i najbardziej we mnie zostało,
to sposób, jak pięknie Rita opowiada o Witoldzie. Jak pięknie ona się uśmiecha, jak o nim mówi, ona jest szczęśliwa. Mówi, że bawili się jak dzieci, żartowali wspólnie, wygłupiali się. Witold pozwolił Ricie być sobą, ona przy nim dojrzewała. Od małego bardzo pragnęła wiedzy, bo pochodzi z rodziny wielodzietnej, gdzie przede wszystkim stawiano na edukację mężczyzn. W wieku kilkunastu lat, jako mała dziewczynka, usłyszała od swego taty: Ty jesteś piękna kobieta, więc bardzo szybko wyjdziesz za mąż. Nie będziesz miała żadnych problemów. Ona chciała uczyć się świata i myślę, że Witold był taką osobą, że jej na to pozwolił.