Ja, Feuerbach

W czwartek, 25 października, odbyła się premiera sztuki Ja, Feuerbach w reżyserii Zbigniewa Rybki z udziałem Jarosława Rabendy, Danuty Doleckiej i Mateusza Kocięckiego. To przedstawienie, na które powinni przyjść wszyscy, żeby zobaczyć dobre aktorstwo, dobry spektakl, dobry tekst.

– To jest bardzo trudny spektakl, zwłaszcza dla aktora – powiedział nam jeden z bywalców teatru. Jarosław Rabenda był wyśmienity w tej roli. Pokazał klasę i kunszt aktorski, udowodnił swoją wszechstronność i to, że jest doskonałym aktorem. – Główny aktor utrzymuje uwagę widza przez ponad godzinę. Mimo że spektakl oparty jest na trzech postaciach, to dwie pozostałe można nazwać epizodycznymi – usłyszeliśmy po spektaklu od widzów. Jarosław Rabenda na scenie musiał odegrać postać, która wchodzi w różne role. Robi to i komiczne i poważne, a widz do końca nie wie, czy to odbywa się w głowie bohatera, czy to jego schizofrenia.

Ogromne wrażenie robi również światło w tym spektaklu. Na początku ostry strumień przechodzący przez krzesło buduje klimat. Potem dzięki światłu to samo krzesło raz jest meblem w salonie, raz jest konfesjonałem. Światło bardzo ważne jest też w zakończeniu spektaklu. Bardzo dobry pomysł twórców przedstawienia.

Muzyka również ma swoje znaczenie. Wypełnia przestrzeń w odpowiednich momentach. Tworzy tło, dzięki któremu aktor może również pomilczeć. Dzięki bardzo dobrej reżyserii świetnie wszystko zagrało.